~"Zobaczyłam jak Filip śmieje się z resztą chłopaków podeszłam do nich i powiedziałam:
-Filipku... - chłopak odwrócił głowe i ja wpakowałam babkę od Rafała mu na twarz... Ekipa zszokowana patrzyła to raz na mnie to raz na Filipa...
-Jeszcze raz dotkniesz mojego stanika to dostaniesz kebabem! - wykrzyczałam
-Mówisz kebabem.. to ja się pokuszę - dodał Janek. Cała czerwona ze złości tupnęłam nogą i odeszłam...
-Anka dzięki za babke bardzo smaczna - zawołał Filip smiejąc się. Usłyszłam mój telefon podbiegłam do torby i otworzyłam ją i wyciągnełam telefon. Włączyłam komórkę i odebrałam:
-Halo..."
-Przepraszam czy rozmawiam z Anna Lubińską? - zapytała osoba
-Tak, a ja z kim mam przyjemność?
-Oh tak! Jestem funkcjonariuszem policji, mam dla Pani złe wieści...-przerwał natychmiast w jego głosie można było poznać załamanie, smutek...
-słucham?!- stałam z telefonem a ekipa smiała się z Filipa...
-Pani...ehemm Pani rodzice... uczestniczyli w wypadku samochodowym...
-CO?! Co z nimi?? - zapytałam zdenerwowana, serce podeszło mi do gardła bałam się odpowiedzi...
-Bardzo mi przykro... nie żyją- poczułam mocne ukucie w klatce piersiowej tak jakby ktoś wyrwał mi serce, zrobiło mi się słabo, moje nogi odmówiły posłuszeństwa, zachwiałam się...
-Składam Pani najszczersze kondolencje...
-Ale czy to napewno oni?? - miałam jeszcze nadzieje, że to pomyłka
-Niestety tak, mieli dokumenty i Pani mama numer w telefonie do Pani... Bardzo mi przykro... Do widzenia - rozłączył się, a ja puściłam telefon na piach, moje ręce drżał. Przewróciłam się bezwładnie na ziemie, łzy spadały z moich policzków po chwili przerodziły się w prawdziwy deszcz... Dlaczego oni? Dlaczego!!! Nie zdążyłam się nawet z nimi przywitać...
Nagle usłyszałam krzyk Jaśka..
-Anka co jest???- chciałam wydusić cokolwiek ale rozpacz mi nie pozwoliła. Czułam się okropnie, płakałam. Chłopaki podbiegli do mnie pytając o co chodzi lecz ja im nie odpowiadałam przez dłuższy czas...
-Anka!!!!!
-Oni...oni nie żyją - wyjąkałam
-Ale kto - spytał Rafał jedząc coś znowu.
-Mama.... tata nie ma ich - powiedziałam trochę bez sensu
-Boże Aniu! - Janek kucną koło mnie i mocno mnie przytulił... Łkałam w jego ramionach, nie czułam swojego serca było puste...
Jakimś cudem wróciłam do hotelu nie wiem jak i co się z chłopakami stało nie wiem gdzie są... czuje tylko rozpacz. Weszłam do pokoju natychmiast poszłam i do łazienki. Spojrzałam w lustro i zobaczyłam ból i smutek, w oczach miałam mroczki odwróciłam wzrok i zobaczyłam żyletkę Floriana od maszynki do golenia...
Złapałam ją w dłoń oparłam się o sciane, usiadłam na ziemi... smutek wypełniał moje serce nie wiedziałam co robie. Skuliłam się i ryczałam...-Dlaczego mnie zostawiliście - wyszeptałam miejąc nadzieje, że mi odpowiedzą...
Popatrzyłam na swój nadgarstek przyłożyłam do niego żyletke... już raz to robiłam w szkole kiedy ludzie tak bardzo mi dokuczali w tedy byłam młoda i głupia w sumie teraz też jestem taka. Nie pamiętam tego bólu ale pamiętam, że to zawsze mi pomagało.
Przycisnęłam mocniej ostrze i przeciągnęłam po skórze, nie czułam bólu tylko ukojenie. Kilka kropel krwi spadło na płytki.
Oderwałam narzędzie mordu i przybliżyłam je bliżej żył chciałam to wszystko zakończyć raz a porządnie. Wbiłam sobie żyletkę prosto w żyłę i przeciągnęłam wzdłuż. -Kochani rodzice spotkamy się już za chwile - wybąkałam do siebie.
Po paru minutach
Nie czułam bólu fizycznego lecz psychicznego, na podłodze była kałuża krwi to już na pewno koniec ze mną. Ryczałam bardzo cicho nie miałam już na nic siły, czułam się bardzo zmęczona, powoli zasypiałam jeszcze tylko usłyszałam jak ktoś wchodzi do pokoju.
Perspektywa Jaśka
Biedna dziewczyna chyba jej rodzice umarli niestety nie dowiedziałem się zbyt dużo, na szczęście udało mi się ją przyprowadzić do pokoju powinna gdzieś tu być... rzuciłem okiem lecz jej nigdzie nie było, pewnie jest w łazience. Podeszłem do drzwi od toalety i zapukałem...
-Aniuuu możemy porozmawiać... bardzo mi przykro - zapukałem jeszcze raz lecz nikt nie odpowiadał, postanowiłem wejść możliwe, że jej tam nie było i rozmawiałem z drzwiami. Złapałem za klamkę opuściłem ją na duł, popchnąłem drzwi..
-Halooo jest ktoś - spojrzałem na podłogę i zobaczyłem kałuże czerwonej substancji. Natychmiast pomyślałem o najgorszym, wszedłem cały do WC i zamarłem... Zobaczyłem Anie całą we krwi z podciętymi żyłami leżała chyba nie przytomna, co ja mam teraz zrobic? - spanikowałem. Wróciłem do pokoju zabrałem telefon i zadzwoniłem na 999. wszystko powiedziałem jak na spowiedzi i po tym pobiegłem do Aneczki. Pani, która odebrała telefon powiedziała abym zatamował krwawienie i tak zrobiłem. Zabrałem ręcznik kucnąłem koło rannej i przyłożyłem do rany mocno zaciskając...
-Boże Anka coś ty zrobiła - dostrzegłem żyletkę
-Przepraszaaam...Jasiu wybaczz - wymamrotała
-Pamiętaj nie zasypiaj! Nie wolno ci! Jak zobaczysz ciemny tunel a na końcu światło to pod żadnym pozorem nie idż w stronę tego światła!!! - dziewczyna delikatnie się uśmiechnęła i straciła przytomność...
-Matko! Anka nie umieraj!!! Kocham Cię rozumiesz! Jak umrzesz to ja się zabije! Błagam nie zostawiaj mnie samego... ja bez ciebie jestem nikim. Kochanie nie zostawiaj mnie - rozkleiłem się nie wierze, że ona tak po prostu chce mnie zostawić. Czułem jak robiła się coraz zimniejsza, spojrzałem jej na twarz była dosłownie biała jak snieg. Przytuliłem jej głowe do swojej piersi powtarzając słowa "nie zostawiaj mnie!".
Karetka bardzo szybko przyjechała, kazali mi się odsunąć. Zabrali moją kobiete do szpitala lecz nie pozwolili mi z nimi jechać. Zabrałem tylko telefon i pieniądze na taksówke, wybiegłem szybko z hotelu. Ekipa błądziła gdzieś po restauracji gdy zauważył mnie Filip i zapytał gdzie pędzę odpowiedziałem:
-"Stary Anka się pocięła jade do szpitala" - powiedziałem do którego ją zabrali i żeby później przyjechali...
Byłem już w drodze... bałem się o nią cholernie aż z tego dostałem jakiś tików nerwowych. Całe szczęscie do szpitala też było niedaleko więc po jakiś 5 minutach byłem na miejscu.
Wbiegłem do budynku dowiedziałem się, że Anka jest w sali nr 10 kiedy tam doszedłem zauważyłem lekarza
-Przepraszam - powiedziałem po polsku, byliśmy w Chorwacji
-Słucham - lekarz mówił w moim języku
-Czy wie pan co jest Annie Lubińskiej? Taka wysoka, ładna brunetka. Przed chwilą ją karetka przywiozła....
-Ah tak! Jest w ciężkim stanie...
-Czy mogę do niej wejść??
-Prosze pana dziewczyna straciła mnóstwo krwi jest aktualnie w śpiączce a tak w ogóle Pan z rodziny?
-Można tak powiedzieć... to moge do niej wejść?
-Dziewczyna potrzebuje teraz dożo spokoju - Nagle usłyszałem krzyk pielęgniarki krzyczała po angielsku ale ja wszystko zrozumiałem "Panie doktorze serce się zatrzymało" Lekarz wbiegł do sali i zaczął reanimacje....
_____________________________________________________________________________________
Hejka to rodział 20!!! UWAGA! Próby samobójcze to nie rozwiązanie! Tu zostały użyte do rozdziałów. Pamiętaj nie wolno się tnąć! Jesli masz jakiś problem wpadaj no mojego aska ja naprawde jestem w stanie ci pomóc! Nie myśl sobie, że jak ja napisałam, że tnięcie się jest fajne to tak naprawdę jest. Napisałam tak na potrzebę rozdziałów!!! Ja też jestem człowiekiem i wiele już przeżyłam smutków i wiem co to jest depresja itd wiec, że masz we mnie oparcie! Masz problem napisz np w komentarzu, że go masz lub na aska i w pytaniu ja pomoge! ZAWSZE I WSZĘDZIE!
Wzruszajace i piekne :') Ania nie umieraj !
OdpowiedzUsuńSuper <3 Czekam na następny i mam nadzieje, że nic nie stanie się Ani :(
OdpowiedzUsuńCo tu się do cholery jasnej wyprawia? Ania, tak mi Cię żal. Straciłaś rodziców. Ale to nie powód żeby się zabijać. Jaś Cię kocha i nie możesz go tak zostawić, rozumiesz? Masz się obudzić z tej cholernej śpiączki i starać się szczęśliwie żyć.
OdpowiedzUsuńPodsumowując świetny rozdział mordko =D
Pozdrawiam i zapraszam do mnie: http://jednozdarzenie.blogspot.com/ <3
Matko wez ty mi tu nie usmiercaj Anki nooo ;(
OdpowiedzUsuńhttp://for-you-id-risk-it-all.blogspot.com/?m=1
Nie uśmiercaj Anki ;cc
OdpowiedzUsuńJezus Maria! Niech Ania żyje! Mega rozdział czekam na kolejny !
OdpowiedzUsuńJak zawsze super :') Mam nadzieję, że Ania nie umrze ;_;
OdpowiedzUsuńhttp://tereferelovejas.blogspot.com/