niedziela, 26 kwietnia 2015

Rozdział 25

~"-Gdybys w tedy z nią został, zaopiekował sie nia ale nie ty wolałeś pozbyć się problemów.
-Ty nic nie rozumiesz myślałem, ze  dzięki temu coś do niej dotrze...

-Prawda jest taka, ze ja zostawiles dla niej a ona sie zabila... zostawiajac mnie - dziewczyna poplakala sie i wybiegła z domu. Czy ich słowa ich kłótnia...Jasiek mnie w przyszłości zostawi bo prawdopodobnie bede z nim mieć dziecko? Ja umrę?! Dalej nic z tego nie rozumiałam. Obraz po raz kolejny sie przemieścił i zobaczyłam....."

...Zobaczyłam Janka klęczącego przed grobem na cmentarzu. Na tym samym, na którym pochowano moich rodziców... Podeszłam bliżej i przeczytałam napis na grobie "Tu leży wspaniała kobieta Anna Lubińska". Ten widok mnie przeraził na chwile zamarłam lecz natychmiast się ocknęłam i usłyszałam szepty Jana: "Wybacz...może Ola ma racje, może to ja Cię nie uchroniłem przed samą sobą. Moje życie nie ma sensu każda chwila bez ciebie, każda minuta bez twojego głupiego gadania"- Jaś zaśmiał sie delikatnie i dokończył - "Te chwile spędzone razem...chciałbym wrócić i zacząć wszystko od nowa...myślałem, że jak znajdę sobie kogoś innego to zapomnę ale nie o tobie nie da się zapomnieć.K*rwa dlaczego w tedy odszedłem...byłem głupi..-odetchnął głośno, wstał załamany, spojrzał jeszcze raz na grób i odszedł...

-Głosie zabierz mnie stąd!!! -padłam na kolana lejąc łzy. Obraz zaczął wirować, kręcić się w około..coraz szybciej i szybciej nagle zatrzymał się gwałtownie. Poczułam się jak na fotelu z kółkami obracana i nagle zatrzymana...

Poczułam zimne krople wody na karku... "rzuciłam okiem" na krajobraz. Znalazłam się w moim mieście, było ciemno i padał deszcz.
Zobaczyłam biegnącą w moją stronę dziewczynę. Przebiegła po prostu koło mnie tak jakby...ah! Przecież mnie nie widzi...Poszłam jej "śladami"..taaak to moje wspomnienie, ten dzień kiedy poznałam Janka.
Do płaczącej dziewczyny podszedł chłopak, pomógł jej...poczułam bardzo silny ból głowy. Położyłam dłonie na czole zamknęłam mocno oczy...w mojej głowie zaczęły pojawiać się obrazy... mój pierwszy pocałunek z Jasiem, poznanie ekipy, wypadek w szpitalu w tedy caly czas Jasiek był ze mną...lot samolotem, wtedy Janek wyznał mi co do mnie czuje, chwile spędzone w hotelu...te smieszne i miłe...

Wspomnienia znikły została pustka, otworzyłam nie spokojnie oczy i...i nic. Było ciemno, cicho, spokojnie. Cały żal, smutek, złość znikły tak jakby ktoś je zabrał...
-Głosie gdzie jesteś?! - niestety nikt mi nie odpowiedział, chodziłam przez chwile po ciemnym, pustym pomieszczeniu... w koncu zobaczyłam jasny punkt był bardzo mały ale widoczny czym prędzej pobiegłam w jego stronę. Jak ja dawno nie biegałam dopiero teraz sobie zdałam z tego sprawę gdy dostałam zadyszki...
-Halo? Jest tu ktoś?? - znowu cisza... stałam w środku światła spuściłam głowę w dół, pierwsza łza spadła, druga, trzecia....wytarłam dłońmi oczy....
Po moim ciele przeszły ciarki, poczułam zimny ale równocześnie przyjemny chłód. Wiat wiał wokół mnie tworząc jakieś postaci...
-Kim jesteście?? - były to dwie postaci przypominające ludzkie. Jedna z nich podeszła do mnie kiedy ja wyciągnęłam ręke w przód postać to odwzajemniła. Niestety gdy nasze dłonie się spotkały ręka przeciwna rozmyła się dosłownie...

Obie postacie stały przede mną ich twarze stawały się coraz bardziej wyrazne. Zamarłam. Otworzyłam szeroko oczy nie dowierzając...
-Mamo..tato?
-Córeczko - przytulili mnie poczułam tylko chłód..
-Ale jak? - zmarszczyłam brwi i popatrzyłam z niedowierzaniem
-Córko musimy Ci coś powiedzieć - oznajmił Tata
-Musisz sobie jakoś bez nas poradzić, dasz radę! Będziemy przy tobie zawsze! Pamiętaj!
-Ale ja nie dam rady....
-Masz Jasia on zawsze ci pomorze - dodała mama
-Ale ten głos, po co on mi to wszystko pokazał?
-Dalej nie zrozumiałaś? Pokazaliśmy ci to, ponieważ chcieliśmy abyś zrozumiała pewną rzecz...My odeszliśmy widzisz nas już ostatni raz...ale masz Jasia on Cię kocha! - rzekł tata
-Ale ta przyszłość?
-Córko...musisz się pogodzić z naszym odejsciem, musisz! Bo pewnego dnia zostawisz Janka i swoją córke...odejdziesz. Twoja córka zniszczy sobie życie a Jasiek będzie do końca życia nieszczęśliwy...-popatrzyli w górę i powiedzieli
-Na nas już czas! Żegnaj Aniu! Córko!
-Nie! Nie odchodźcie! Błagam zostańcie!
-Do zobaczenia Kochanie...- obraz znów mi się rozmazał...czułam jak wracam do prawdziwego świata...

Obudziłam się w domu, w swoim pokoju. Koło mnie siedział Jasiek...
-Boże Anka! W końcu się obudziłaś!
-Co? Gdzie ja jestem??
-Aniu zemdlałaś na cmentarzu...jesteś w domu...żyjesz! -uśmiechnął się od ucha do ucha
-No pomóż mi frajerku chcę Cię przytulić! - chłopak oczywiście nie pomógł mi tylko się nachylił i mocno mnie przytulił
_________________________________________________________________________
Hejka! Dziś tak nudno i krótko sorrka :( ale jest mi smutno strasznie :<
Ask: http://ask.fm/XxanaxlovexX
Tumblr:  http://mow-mi-poziomka.tumblr.com
Ankieta: http://strawpoll.me/4210289



czwartek, 23 kwietnia 2015

Rozdzial 24

~"-Tak, Aniuu tak mi przykro kochana! - przytuliła mnie jak każdy... nie mogłam w to uwierzyć, że po takim długim czasie w końcu się spotkałyśmy łzy znowu pojawiły się w moich oczach również w jej...
-Wybacz, wybacz że nie byłam z tobą kiedy mnie potrzebowałaś, wybacz mi że wyjechałam i się nawet nie odezwałam. Co ci się stało w rękę?? Znowu się cięłaś? - nie odpowiedziałam jej tylko spuściłam głowę w dół..
-Boże Aniu tak bardzo przepraszam nigdy sobie tego nie wybaczę, że cię zostawiłam! Ale teraz jestem...."

Uściskałam ją mocno, wtuliłam swoją głowę w jej ramiona szlochając. Nie mogłam uwierzyć w to, że ją znowu widze tak bardzo mi jej brakowało. 
-Marleno to Jaś...mój - przerwała mi od razu
-Wiem to on do mnie zadzwonił i wszystko mi opowiedział - uśmiechnęła się do mnie lekko...
-Dziękuje Jasiu - wyszeptałam. 
-Wracajcie do domu...ja muszę tu zostać- dokończyłam z wyrzutami sumienia. Dlaczego? Było mi okropnie moi rodzice umarli a ja jestem uśmiechnięta...szczęśliwa? Co ze mnie za córka?! Odeszłam od Marleny i chłopaków i podeszłam do świeżo zrobionego grobu. Uklękłam koło niego i zaczęłam płakać...
-Mamo, tato wiem, że nie byłam najlepszą córką...a ostatnim czasem dużo się kłóciliśmy. Ale ja was kochałam i będę kochac! Jak ja sobie bez was poradzę... - łzy spływały z moich policzków w tedy poczułam jak robi mi się zimno a na moich ramionach czyjąś dłoń. Odwróciłam się gwałtownie lecz nikogo nie ujrzałam... Ekipa stała kilkanaście kroków ode mnie i patrzyli na mnie ze łzami w oczach.
-Byliście najlepszymi rodzicami...Przepraszam, że przez całe życie się mnie wstydziliście...że byłam złą córką-to już nie były pojedyncze łzy lecz rzeka....chłód nie ustępował choć było lato naprawdę zrobiło się zimno. Wiatr podnosił liście drzew przewiewał raz tu raz tam niosąc ciche szepty "My też Cię kochamy","Nie byłaś złą córką to my byliśmy złymi rodzicami"....
Zamknęłam oczy..szepty stały się bardziej wyraźne, kiedy podniosłam powieki spojrzałam za siebie...nie byłam już na cmentarzu, nie płakałam nad grobem zmarłych rodziców. Znajdowałam się w domu... Tak! w...moim domu?! W kuchni?! Podniosłam się z ziemi i zaczęłam rozglądać. Usłyszałam krzyki małego dziecka, podbiegło do mnie była to dziewczynka. Najwyraźniej mnie nie widziała ale jak to możliwe stałam kilka milimetrów od niej?! "Do jasnej cholery co tu się dzieje" - od razu pomyślałam. Usłyszałam głos kobiety, był to opanowany i spokojny ton, znałam go... czy to możliwe?
Kobieta podeszła do dziewczynki wzięła ją na ręce i mocno przytuliła. Przyjrzałam się jej uważnie... to chyba jakiś sen... 
-Aniu pamiętaj, że jesteś moim skarbem - rzekła kobieta do dziecka. Tą kobietą była moja matka... 
-Mamo! Mamo!! Tu jestem! - zaczęłam krzyczeć szczęśliwa!
-Mamusiu!! Spójrz na mnie! - kobieta nawet nie drgnęła, byłą wpatrzona w dziecko..
-Ona cię nie usłyszy...to są twoje wspomnienia...- wymamrotał głos. Mama zaczęła odchodzić ze mną na rękach?... Pobiegłam za nią krzycząc :-Nie! Mamo zaczekaj! Zaczekaj na mnie!!! - w pomieszczeniu zaczęło robić się coraz ciemniej aż w końcu wszystko dookoła zrobiło się czarne... po prostu zniknęło...
-NIE! Mamo wróć! Wróć...błagam - padłam na kolana lejąc łzy.
-Ona nie wróci - odpowiedział mi ten tajemniczy głos...
-Kim jesteś? Gdzie ja jestem?! Co tu robię!
-Ludzie zawsze mają tyle pytań...Jesteś tu bo chcę Ci coś pokazać byś zrozumiała - oznajmił nie znajomy głos...
-Kim jesteś- powtórzyłam główne pytanie lecz nie dostałam odpowiedzi...
-Dlaczego Ona mnie nie widziała? Dlaczego odeszła - nic z tego nie rozumiałam jak ja mogłam tu się znaleźć? O co chodzi???
-To tylko twoje wspomnienia schowane głęboko w twojej pamięci...Pamiętasz tę szkołe? - zapytał
-Taak to moja stara szkoła...
-Wejdź...rozejrzyj się - weszłam do budynku i zobaczyłam tłok ludzi... Podeszłam bliżej i zobaczyłam... skuloną dziewczynę przypartą do ściany ubraną w czarne ciuchy. Była wyśmiewana przez innych, kopali ją, wyzywali, podeszła do niej wysoka blondynka i wylała na nią jogurt.
-Takich ludzi jak ty powinno się tępić- zaśmiała się blondynka, skulona dziewczyna płakała i nie wiedziała co robić w tedy wszystko do mnie dotarło to byłam ja... to moje złe wspomnienia. Chciałam tej dziewczynie...sobie jakos pomoc lecz kiedy kucnęłam koło niej obraz zamazał się i tak jakbym zmieniła otoczenie.
Znowu widziałam tą blondynkę tym razem ona była poszkodowana miała podbite oko i krwawiła lekko. Dziewczyna to znaczy ja stałam koło swoich rodziców wściekła a oni na mnie krzyczeli przy tym wszystkim była policja dyrektor i rodzice tamtej. "-Pamiętam to"- wycedziłam na szczęście nikt mnie nie widział można powiedzieć, że byłam przeźroczysta...
W tedy zostałam oskarżona o pobicie tej dziewczyny, niby z zemsty bo byłam "zazdrosna o jej wygląd i o to jaka ona jest zajebista" pobiłam ją aby dostała nauczke.... Rodzice krzyczeli na mnie i wyrzekali się mnie ja też nie byłam lepsza krzyczałam i mówiłam coś w tym stylu "Jesli wierzycie tej szmacie to ja nie jestem waszą córką". Ojciec "poszkodowanej" był sławnym biznesmenem a mój tato pracował u niego w firmie więc jej ojciec zagroził mojemu tacie, że go zwolni a mnie do poprawczaka wpakuje. Tak naprawdę ja jej nie pobiłam lecz jej chłopak. Chciała mieć bad boy'a to go dostała. Chyba po tygodniu już nie pamiętam przyznała się do wszystkiego tzn została zmuszona gdyż jej ukochany znów ją pobił. Na policji powiedziała prawde, że pokłóciła się ze swoim chłopakiem a on w nerwach ją pobił i zgwałcił, powiedział jej, że jak ktoś się dowie, że to on zrobił to ją zabije. Gdy wróciła do domu powiedziała, że ja ją pobiłam by byłam "zazdrosna" a o gwałcie nie wspomniała rodzicom... W sumie było mi jej żal nawet najgorszemu wrogowi nie życzyłabym czegoś takiego, wyzywała mnie od najgorszych przez nią byłam pośmiewiskiem w szkole ale jednak było mi jej żal. Ojciec blondyny nie wyrzucił mojego taty z pracy a moi rodzice przeprosili mnie lecz ja im w tedy powiedziałam tyle nie miłych słów, których teraz bardzo żałuję...
-Głosie co chcesz mi tym powiedzieć? - byłam już zniecierpliwiona 
-Dalej nic nie rozumiesz?
-No własnie nie za bardzo....
-Pokaże ci jeszcze kilka chwil w przyszłości i z przeszłości... czułam się trochę jak w "Opowieści wigilijnej" ale ja nie byłam przeciez jakaś zła nić nie zrobiłam...chyba.
Obraz znów się zamazał i przeszłam do innego wspomnienia...nie to, nie jest wspomnienie!
Oczom ukazał mnie się obraz szczęśliwej rodzinki na pierwszy rzut oka.. to na pewno nie moje wspomnienie nie kojarzyłam go... A ci ludzie...
-Głosie kto to?
-Nie poznajesz? To przecież Janek...
-My? A to są nasze dzieci? - łał wyglądaliśmy jakoś tak staro...a nasze dzieci były w moim wieku...
-Nie, to Janek i jego żona...- Janek pił kawe..co "i jego zona" toznaczy ze Jas mnie zostawi? Ale on mi mowil...pewnie mu sie znudzilam ale dlaczego ten glos mi to pokazuje... Rozległ się głośny hałas trzaskających drzwi, do kuchni weszła dziewczyna bardzo podobna do mnie ubrana na czarno z zadartym nosem po Jaśku...powiedziała: "Macocha dawaj hajs" Janek odrzekł "-Jak ty się do Matki odzywasz", zaczęła się kłótnia 
-Ojciec co cię moje życie obchodzi?
-Jesteś moją córką wiec obchodzi... dlaczego tak sie do mamy odzywasz
-To nie jest moja matka! - oburzyla sie dziewczyna
-Moja mama byla...ja jej nawet nie pamietam. Umarla przez ciebie.. -dziewczynie zadrżal glos
-Przeciez wiesz, ze to nie moja wina - dwojga rodzenstwa tak sadze, ze to bylo rodzenstwo wybieglo z pomieszczenia...
-Gdybys w tedy z nia zostal, zaopiekowal sie nia ale nie ty wolales pozbyc sie problemow.
-Ty nic nie rozumiesz myslalem, ze  dzieki temu cos do niej dotrze...
-Prawda jest taka, ze ja zostawiles dla niej a ona sie zabila... zostawiajac mnie - dziewczyna poplakala sie i wybiegla z domu. Czy ich slowa ich klotnia...Jasiek mnie w przyszlosvi zostawi bo prawdopodobnie bede z nim miec dziecko? Ja umre?! Dalej nic z tego nie rozumialam. Obraz poraz kolejny sie przemiescil i zobaczylam.....
___________________________________________________
Hej...wiem ze znow nie bylo przez jakis czas rozdzialow wiem ze moje tlumaczenie ze bylam chora ze nie mialam weny nic nie da. Przepraszam.
Wrocimy chyba do takich krotszych rozdzialikow :) jesli nie zabardzo wiesz o co chodzi w tym to wpadaj na aska wszystko postaram sie wytlumaczyc 8))) 





sobota, 18 kwietnia 2015

Rozdział 23

~"-Przepraszam czy rozmawiam z Anią? - znałam ten głos to był głos mojej cioci, której nie widziałam naprawdę długo

-Ciocia?

-Aniu kochanie tak strasznie mi przykro z powodu twoich rodziców nie martw się my zajęliśmy się pogrzebem jest jutro o 15:30...

-Dziekuje..

-Czy u ciebie wszystko w porządku?

-Tak...

-Postanowiliśmy tez zabrac cie ze soba - co? Jak to przeciez mialam mieszkac z Jasiem. Chlopak chyba uslyszal to co powiedziała ciocia bo wyrwal mi telefon z dloni i..."


-Przepraszam bardzo nazywam sie Jan jestem chłopakiem Ani...- nie zabierałam telefonu Jasiowi bo on na pewno wszystko wytłumaczy cioci a ja chce bardzo i to bardzo mieszkać z nim...
-Ania nic nie wspominała... - Janek puścił na głośno mówiący i ja tez mogłam wszystko usłyszeć wyraźnie....
-Dzwoni Pani sobie raz na rok i pani uważa, ze zna Anie? Ja kocham Anke! I zamierzam z nia zamieszkać! - chyba pierwszy raz widziałam go takiego...wkurzonego
-Ona ma tylko 15 lat!!!
-Ciociu ty nawet nie wiesz ile lat mam, wiesz 16! -wyjąkałam z bólem, każdy o mnie zapomniał a teraz nagle wszyscy sobie przypomnieli kiedy tego tak naprawdę nie chce....
-Ja i tak się nie zgadzam żebyście razem mieszkali! Nie macie pieniędzy na swoje utrzymanie ani zadnej pracy oh i pewnie twój partner nie ma skończonych 18 lat!
-I tu się Pani myli jestem pełnoletni! I o prace proszę się nie bać bo ja znajdę....- Jasiu mój bohater kochany...
-Ania! Twoi rodzice nie tego by chcieli!! Ty się musisz uczyć a nie o chłopakach myśleć!- Boże czego ta kobieta chce ode mnie? Dlaczego? Wyrwałam Jankowi telefon i natychmiast sie rozłączyłam. Jaś popatrzył na mnie ze zdumieniem...
-Nie będzie mi jędza mówić jak mam żyć - powiedziałam to i pocałowałam Janeczka w policzek można powiedzieć, ze przez to wysłałam zaproszenie Jankowi do dalszych działań. Chłopak pocałował mnie w usta ja oderwałam się od niego ale on złapał mnie i mocno przyciągnął do siebie....
-Mała gdzie uciekasz?- zapytał seksownie
-Jasiu...
-Hhhmmm - chłopak przyssał się do mojej szyi... nie wiem jakim cudem ale podniósł mnie i zaniósł do mojego pokoju...położył na łózko dalej całując moja szyje..
-Jasiek co ty...-wymamrotałam
Chłopak ugryzł mnie namiętnie w wargę oderwał się ode mnie i czekał na moja reakcje. Zaplątałam ręce wokół jego szyi,  przysunęłam jego twarz do mojej i oddalam na jego usta długi pocałunek. Chłopak przeszedł do 2 bazy tzn złapał za moja koszulkę od dołu i zdjął ja rzucając gdzieś na szafę. Gdy zorientowałam się co robię leżałam kolo niego w samych majtkach i staniku on miał na sobie tylko dół...
-Aniuu jak ja Cię bardzo kocham -wyszeptał mi to do ucha rozpinając stanik...
-Jasiek nie możemy.. odepchnęłam go, chłopak ewidentnie się zdziwił
-ale dlaczego?
-Jasiu dla mnie...to za wcześnie
-rozumiem...nic na sile jak będziesz chciała to powiedz..
-Ja Cie naprawdę kocham ale jednak....przepraszam - zrobiło mi się głupio widziałam jak Janek posmutniał ale ja tak nie mogę... to jest dla mnie za szybko
- nic sie nie stalo głuptasie... -zaczęłam się ubierać kiedy Jan rzekł
-ale dałabyś przynajmniej popatrzeć - widziałam jak się chichrał. Podniosłam poduszkę z łóżka i wycelowałam prosto w niego... chłopak dostał w głowe.... uciekł do pokoju dla gości...

Nad rankiem obudził mnie telefon. Otworzyłam oczy i sięgając po telefon spadłam na ziemię. Przetarłam oczka i zobaczyłam Jasia na moim łóżku. To ja z nim spałam? Ale wydawała mi się, że do gościnnego poszedł... Pokręciłam głową i włączyłam telefon, przyszedł do mnie sms od Florka "Śpiochy my jesteśmy w hotelu sorrka, że tak wcześnie pisze ale Rafał mi cały czas dupe truł abym wam to napisał" odpisałam mu krótko i zwięźle "Ok pozdrów grubaska"
Odłożyłam telefon i jeszcze raz spojrzałam na Jana ale on jest słodki jak śpi taki mały uroczy bobasek. Zaraz zaraz co on u mnie w łóżku robi? Postanowiłam go obudzić... Złapałam za jego ramie i potrząsałam go...
-Jasiok obudź się! Jasioook!
-Coo no cooo??
-Co ty u mnie w łóżku robisz??
-Sam bałem się spać - wyszeptał
-Dobra idź spać głupku! - chłopak zasnął natychmiast

Ubrałam się w dresy i umyłam. Poszłam do kuchni zrobić jakieś śniadanie. Wczoraj może nie za fajnie potraktowałam Janka ale nie byłam i nie jestem gotowa na taki krok w przód bez przesady mam dopiero 16 lat. Zaczęłam przygotowywać gofry... Najgorsze jest to, że wczoraj miałam taką nie miłą rozmowe z ciocią, mam dalej rany na ręcę i zmarli mi rodzice a ja myślę tylko o Jasiu...

Zrobiłam mały stos gofrów w ten sam czas Janek wszedł do kuchni, podszedł do mnie od tyłu i przytulił mnie ja stałam i pilnowałam gofrów a on był za mną...
-Co tam misiu?
-Śniadanko się szykuje
-No sławnie widzę skarbie - położył palec na mojej szyi i przesuwał go w tą i z powrotem co bardzo łaskotało, po moim ciele przeszło miłe uczucie...
-Mrał Jasiook - odwróciłam się gwałtownie do niego twarzą, byłam prawie takiego samego wzrostu co on więc patrzyłam mu prosto w oczy zagłębiając się z minute na minute....
-Jesteś gotowa? - zapytał
-Janek debilu - od razu pożądanie spadło do -10.
-No co?
-Masz tu gofry i jedz! - rozkazałam mu ja sama poszłam przygotować ciuchy na pogrzeb w końcu o 15:30 jest więc wolę być przygotowaną wcześniej.... to jest naprawdę dziwne umarli mi rodzice ale ja czuje teraz się inaczej może dlatego, że mam Janka jeszcze żyję...
-Anka a ty nie jesz???
-Z tobą pff też coś - zażartowałam, chciałam go troszkę po wkurzać
-Jak to ze mną nie zjesz??
-Chciałbyś!
-No chciałbym uwierz mi! No chodź mordeczko nie każ się prosić!
-Nara frajerze! - Uśmiechnęłam się chytrze i poszłam przygotować ubrania....

Jak wiecie nie znam się za bardzo na ciuchach ale coś zawsze wymyśle.... z szafy zabrałam moja czarna sukienkę zwyczajna prosta, czarny sweterek i czarne szpilki. Jasiowi wyprasowałam oczywiście czarna koszule i inne części garnituru. Tak przygotowane rzeczy zawiesiłam na wieszakach....
-Anka!! - zawołał Janek
-Już idę! -odpowiedziałam, zeszłam szybko do chłopaka. Chyba ktoś przyszedł bo usłyszałam głos kobiety.
Weszłam do salonu i zobaczyłam ciocie!
-Ciocia co ty tu robisz?!
-Jak co? Przyszłam Cie zobaczyć...-kobieta podeszła do mnie i przytuliła mnie...
-Wiesz Aniu przyszłam tez pomoc ci się spakować..
-Jak spakować? - przerwał jej Jaś
-Normalnie zabieram ją do siebie - rzekła ciocia do Janka
-Nigdy! Ja zostaje tu!! - wykrzyczałam
-Nie masz skończonych 18 lat i twoi rodzice nie żyją wiec teraz ja będę decydować co masz robić a czego nie!! - oznajmiła bez uczuć ciocia
-Kobieto co ty sobie myślisz? Widzimy się może 2 razy w roku nie utrzymujemy praktycznie w ogóle kontaktu i ty chcesz decydować o moim życiu??
-Tak, tego by chcieli twoi rodzice...
-Ciociu wyjdź! Proszę cie wyjdź! - kobieta protestowała lecz w końcu udało nam się ja wyprosić z domu. Wróciłam do salonu i usiadłam na kanapie zrezygnowana...
-Kocie nie martw się ona nie może cie zabrać... ja jej nie pozwolę!!
-Kocham Cie Jasiu...- chciałam się uśmiechnąć ale wiedziałam, ze to mi się nie uda gdyż ciotka zniszczyła mi humor...
-Janek mnie zastanawia czemu ona tak bardzo chce abym z nią mieszkała...
-Nie wiem mordeczko - chłopak usiadł kolo mnie i przytulił mnie do siebie... Siedzieliśmy tak przez chwile kiedy usłyszałam ponownie mój telefon. Wstałam smutna z kanapy podeszłam do telefonu i odebrałam....
-Tak...?
-Przepraszam, rozmawiam z Anną Lubińską?
-Tak słucham...
-Jestem adwokatem Pani rodziców.... składam najszczersze kondolencje... przejdźmy do rzeczy chciałbym Panią poinformować, ze rodzice zapisali Pani w testamencie wszystko. Gdyby mogła Pani do mnie przyjechać aby podpisać dokumenty z tym związane.
-Emm, oczywiście mogłabym dziś... przed pogrzebem czy raczej nie?? - moi rodzice zapisali mi wszystko w spadku?? To dlatego ciocia przyjechała....
-To może o 12?
-Wspaniale. Do widzenia...
-Do widzenia

Odłożyłam telefon i od razu opowiedziałam wszystko Jankowi... chłopak na początku nie chciał uwierzyć, ze moja ciotka może być taka okropna ale wszystko na to wskazywało. Była godzina 11:50 postanowiliśmy już jechać. Lecz wcześniej się przebrałam w czarna sukienkę w groszki do tego baletki i torebka. Janek ubrał jakieś dżinsy i czarna koszule.
Szybko dojechaliśmy na miejsce, weszliśmy do budynku....

Siedzieliśmy już obok adwokata moich rodziców. Był to siwy mężczyzna niski i trochę grubawy. Janek siedział kolo mnie, złapał mnie za dłoń odwróciłam wzrok w jego stronę a on kiwnął głową szepcząc "Jestem z tobą"
Adwokat wyciągnął jakieś papiery i zaczął czytać ostatnia wole moich rodziców...
"Kochana córko zapisaliśmy ten testament, ponieważ pewnego dnia odejdziemy z tego świata i nie chcieliśmy zostawiać cie z tym wszystkim samą. Jeśli to czytasz to nas już nie ma na tym świecie. Chcielibyśmy abyś pamiętała, ze cie kochamy z całego serca choć nas już nie widzisz to my jesteśmy zawsze z tobą... w twoim serduszku. Przepisujemy cały majątek na ciebie... Dlaczego? Ponieważ zasłużyłaś sobie a jesteś tylko jedna osobą, której możemy zaufać sama wiesz dlaczego. Wiemy jak bardzo kochasz swojego chłopaka... pozwalamy wam zamieszkać razem choć wiemy, ze i tak byście to zrobili bez naszej zgody. Córko uważaj na ciotkę Łucje wiesz jaka ona jest... będzie chciała ci wszystko zabrać ale na pewno sobie poradzisz. Kochamy cie z całego serca, jeśli będziesz się kiedyś czuła samotna to powspominaj nas... Ty nigdy nie będziesz sama, my zawsze będziemy z tobą!"
-Pani rodzice przepisali cały majątek swojego życia w tym 50tys złotych... -  wzruszyłam się tym pięknym listem ale skąd moi rodzice mieli taka kwotę pieniędzy????
-"Córko zapisaliśmy ci tez wszystkie nasze pieniądze bo na pewno będą ci potrzebne zbieraliśmy je cale życie nie wydaj je na głupoty" - dodał adwokat. Jestem wdzięczna moim rodzicom, że zapisali mi te pieniądze bo na pewno się sprzedadzą w końcu ani ja ani Jaś nie pracujemy dalej się uczymy wiec....

-Proszę tu podpisać i tu... zaświadcza Pani, że oswoiła się z treścią listu?
-Tak - oznajmiłam
-Przyjmuje Pani spadek?
-oczywiście - podpisałam wszystkie papiery i otrzymałam hasło do kąta w banku moich rodziców teraz to moje konto...

O godzinie 15 :30
Cały dzień było mi przykro a teraz jest mi okropnie, jestem na pogrzebie moich rodziców. Mogli żyć jeszcze wiele lat ale nie los musiał postawić na swoje... Jako, że jestem chrześcijanką i moi rodzice też, odbyła się uroczystość pogrzebowa najpierw w kościele a potem trumny przeniesiono na cmentarz. Była tam moja cała rodzina również ciocia. Gdy ją zobaczyłam nie wiedziałam co mam robić więc stałam koło Janka lecz kobieta podeszła do nas...
-Aniu tak mi przykro...ale ty wiesz, że twoi rodzice chcieli by tego abyś mieszkała z nami...- zrobiłam wściekłą mine spojrzałam groźnie na kobietę i powiedziałam
-Ciociu przynajmniej na pogrzebie dałabyś nam spokój... ja wiem o co ci chodzi... o pieniądze moich rodziców - łzy pojawiły się w moich oczach po chwili z moich policzków spadał strumień łez. Janek przytulił mnie mocno...
-Niech Pani odejdzie! Nie chcemy Pani widzieć!! - rzekł Janek
-Ale.. ty... masz zwrócić mi moje pieniądze za pogrzeb!!!
-Oddam ci co do grosza! Ale odejdziesz z mojego życia i już nigdy się nie pojawisz! - wykrzyczałam z łzami w oczach. Kobieta kiwnęła głową na zgodę i odeszła do reszty "wspaniałych ludzi". Pewnie gdyby nie Janek załamałam bym się psychicznie i czym prędzej zniknęłam bym z tego świata.
Pogrzeb był dla mnie bardzo dołujący i smutny, bardzo brakowało mi rodziców.... Bedę musiała żyć ze świadomością, że nie mam rodziny tylko Jasia tylko.... oczywiście moja ekipa tez była najważniejsza... to moi jedyni przyjaciele. O wilku mowa chłopaki zbliżali się do nas szybkim krokiem...
-Ania tak mi przykro... - zaczął Filip
-Najszczersze kondolencje - dokończył Florian - po kolei zaczęli mnie przytulać. 
Kiedy trumny zostały pochowane każdy podchodził do mnie i składał mi kondolencje. Moja "prawdziwa" rodzina w tedy podeszła do mnie śliczna dziewczyna, przyjrzałam się jej bardziej i nie mogłam uwierzyć kogo zobaczyłam.
-Marlena?
-Tak, Aniuu tak mi przykro kochana! - przytuliła mnie jak każdy... nie mogłam w to uwierzyć, że po takim długim czasie w końcu się spotkałyśmy łzy znowu pojawiły się w moich oczach również w jej...
-Wybacz, wybacz że nie byłam z tobą kiedy mnie potrzebowałaś, wybacz mi że wyjechałam i się nawet nie odezwałam. Co ci się stało w rękę?? Znowu się cięłaś? - nie odpowiedziałam jej tylko spuściłam głowę w dół..
-Boże Aniu tak bardzo przepraszam nigdy sobie tego nie wybaczę, że cię zostawiłam! Ale teraz jestem....
____________________________________________________________________________________
Elo oto 23 rozdział wiem, że jest krótki z resztą jak zawsze pisałam go chyba 3h ale i tak wyszedł krótki masakra ;-; z całego serca przepraszam ze tak dłuuugo nie pisałam znowu ale zrozumcie ja tez jestem człowiekiem.... Kochani jesteście, że jeszcze chcecie czytać tego beznadziejnego bloga <3 kazdy komentarz, kazde wyświetlenie sprawia, że na mojej twarzy pojawia się banan :) i takie miłe uczucie na serduszku, że jednak są ludzie, którzy mnie rozumieją i podzielają moją pasję Dziękuje Wam za to<33 
Jeśli chcesz ze mną popisać lub cus innego się o mnie dowiedzieć a uwierz mi, że jeśli zadasz mi nawet pytanie "kiedy rozdział" to ja na nie odpowiem z uśmiechem :D wiec wpadaj na aska http://ask.fm/XxanaxlovexX <3
*edit* zapraszam również na mojego nowego tumblr'a jeszcze nie ma żadnych postów alee będa! Nie tylko o Jasku i ekipie terefere ale również o muzyce zapraszam serdecznie http://mow-mi-poziomka.tumblr.com



wtorek, 14 kwietnia 2015

Rozdział 22

~"Stałem już przed salą Anki, chciałem do niej wejść ale pielęgniarka mi zabroniła, powiedziała coś w stylu "nie wolno przeszkadzać w badaniach" Gdy chciałem się jej dopytać co o jakie chodzi odpowiedziała mi..

-Prosze pana pacjentka straciła dużo krwi i jej serce jest naprawdę osłabione ale proszę się nie obawiać gdyż znaleźliśmy dawcę krwi a teraz jest ona przetaczana..."


Kobieta odeszła, ja dalej stałem i patrzyłem przed siebie, mam nadzieję że Anka wyjdzie z tego....
Po paru minutach lekarze wyszli z pomieszczenia...
-Panie doktorze i co? - zapytałem
-Jednak będzie wszystko dobrze, pacjentka powinna juz dziś wyjść- odetchnąłem z ulgą..
-Czy ja moge do niej wejść?
-Oczywiście - podszedłem do drzwi, złapałem za klamke i delikatnie uchyliłem je...
-Aniuuu - zawołałem jakby do dziecka
-Wejdź - otworzyłem szerzej drzwi i wszedłem do środka. Dziewczyna wyglądała już całkiem całkiem. Nachyliłem się nad nią i dałem jej buziaka.
-Jak się czujesz mordeczko?
-Dobrze, lekarze powiedzieli, że będę mogła dziś wyjść.
-Świetnie misiu - powiedziałem to tak troche bez radości co dziewczyna zaraz zauważyła...
-Wszystko ok?
-No pewnie! 
-Ale na pewno?
-Mordo! Jak mówię, że wszystko ok to wszystko ok! 
-Okej, nie podnoś głosu - zaśmiała się, w tym momencie do sali weszła ta sama pielęgniarka, z którą rozmawiałem wcześniej.
-Mam nadzieję, że nie przeszkadzam, przygotowałam wypis proszę się tutaj podpisać - podała Ani jakąś kartke... dziewczyna podpisała i oddała kobiecie...
-To pani może zbierać się już do domu - odrzekła pielęgniarka
-Świetnie - odpowiedziałem za Anie, pielęgniarka wyszła... Anka miała kilka swoich ciuchów, jakieś inne rzeczy, prezenty od chłopaków niestety tylko miśki bo słodycze Rafał zjadł. 
-To Aneczka ja cię spakowałem wracamy do hotelu - oznajmiłem z ekscytacją
-Jasiu... wiesz, że musimy wracać? Ja muszę wracać do domu... - dziewczyna posmutniała, domyśliłem się o co chodzi.
-Nie ty tylko my skarbie. Kocham Cię!
-Ja Ciebie też - pomogłem dziewczynie wstać, przysunąłem ją do siebie złapałem za talię, przybliżyłem moją twarz do jej ust i pocałowałem romantycznie. Kiedy odkleiliśmy się od siebie dziewczyna zagryzła wargi i spojrzała na mnie zalotnie...
-Chodźmy już....

Jechaliśmy taksówką do hotelu jestem ciekawy co chłopaki robią. Znając Rafałka to pewnie teraz je kebaby...
-Ania zadzwonię do ekipy żeby zaczęli się pakować...
-Janek ja nie chcę im wakacji psuć
-Daj spokój zrozumieją
-No dobrze - znowu posmutniała... wyciągnąłem telefon i wybrałem numer Floriana.. po 3 sygnałach odebrał
-Halo Florek?
-No co Jasiu??
-Zacznijcie się pakować wracamy i powiedz to chłopakom bez odbioru - nie chciałem się z nim kłócić a ni nic więc szybko się rozłączyłem tylko przekazałem wiadomość....
-Janek jesteśmy - Ania poinformowała mnie, że już dojechaliśmy
-Dobra to wysiadamy!

Byliśmy już przed drzwiami naszego pokoju gdy do niego weszliśmy zobaczyłem nasze walizki wszystkie gotowe...
-Haha! Widzicie jaki jestem szybki - zaśmiał się Florian
-Spakowałeś nas wszystkich? - zapytałem
-No tak
-Ej ludzie ja ide jeszcze do WC - rzekła Anka
-Ale sobie nic... - przerwała mi od razu
-Janek daj spokój muszę na stronę - dziewczyna zaczęła się głośno śmiać Florian dołączył się do niej tylko mi nie było do śmiechu

Perspektywa Anki
Janek najwyraźniej jest za bardzo przewrażliwiony no ale rozumiem go w jakimś stopniu. Weszłam do łazienki zamknęłam za sobą drzwi na klucz. Spojrzałam na nadgarstek i na całą rękę miałam na niej opatrunek, jestem naprawdę głupia zrobiłam sobie blizny, które już pewnie nigdy nie zejdą i każdego dnia będę na nie patrzeć i sobie przypominać o wszystkim złym. Te rany mogę nazwać więzieniem, ponieważ gdy będę próbować zacząć wszystko od nowa to spoglądnę tylko na nadgarstek i wszystko wróci...   
Nie wiem czy sobie z tym wszystkim poradzę, Jasiek powtarza mi ciągle, że mnie kocha ale jeżeli mu się po pewnym czasie znudzę? Może jest ze mną tylko dla litości? Łza spłynęła mi po policzku...
Za dużo emocji, odwróciłam głowe i ujrzałam nasze szczoteczki do zębów mogłam się domyślić, że Florian o czymś zapomniał. Szybko opuściłam toaletę zabierając przedmioty...
-Florciu zapomniałeś o czymś - pokazałam mu szczoteczki
-Widzisz ja to mam pamięć - uśmiechnął się do mnie
-Ludki pośpieszcie się bo samolot mamy za 10 min, jestem taki prześwietny, że załatwiłem ostatnie bilety... - oznajmił Janek trzymając telefon w dłoniach. 
-A reszta ekipy? - wtrąciłam
-czekają na nas na lotnisku... - dokończył - Wyruszyliśmy w stronę wyjścia, taksówka już czekała....

Samolot ruszył i uniósł się w powietrze, chłopaki nie odzywali się do mnie nie wiem dlaczego chciałam coś powiedzieć ale jakoś nie za bardzo wiedziałam jak to była niezręczna cisza... przerwał ja Rafał
-cumple wszystko dobrze?
-nie -odpowiedziałam z żalem ale nie do Rafała tylko z żalem do siebie.
-co się dzieje Aniu? 
-zgadnij - nie wiem dlaczego byłam taka nie miła może dlatego, że nie czułam serca, może dlatego, że ból był taki ogromny, że mnie zaćmił...
-przepraszam Rafał... te ostatnie sytuacje...
-rozumiem mordeczko - usmiechął się do mnie oczywiście to odwzajemniłam.

Lot strasznie mi się dłużył, postanowiłam poważnie porozmawiać z Jankiem...
-Jasiu wiesz bo ja... pewnie będę musiała się przeprowadzić...
-Co? Gdzie? I z kim?!
-No wiesz sama mieszkac nie będę, pewnie jakaś dalsza rodzina mnie zabierze
-No chyba cie coś boli zamieszkasz ze mną
-Naprawdę? - zapytałam z niedowierzaniem
-Tak - zrobił moją ulubioną mine pedofilka....siedzieliśmy obok więc pocałowałam Janka namiętnie w policzek...

Po kilku godzinach lotu w końcu byliśmy na miejscu. Wysiadając z samolotu dostrzegłam pewną osobę... czy to może być Marlena? Chciałam już do niej podejść ale chłopaki mnie złapali i gdzieś pociągli...
-Ej chłopaki co wy..?
-To pizzerii idziemy! -wykrzyczał szczęśliwy Rafał
-Ja nie ide! Odczepcie sie!
-Okej ale nie denerwuj się tak - zaczął Filip...
-Wy idźcie coś zjeść a ja pojadę do domu - przełknęłam głośno ślinę.
-Jadę z tobą a wy chłopaki po pizze! - oznajmił Jan. Reszta ekipy ruszyła jak szalona w strone pizzerii a ja z Jasiem pojechaliśmy do mnie do domu...
Stanęłam przed drzwiami, chciałam je otworzyć ale coś mi zabroniło w końcu Janek złapał za klamkę i... i drzwi były zamknięte na szczęście wiem gdzie rodzice chowali zapasowy klucz więc szybko go znalazłam i otworzyłam drzwi...
-Wchodzimy czy będziemy tak stać? - spytał chłopak
-No jasne - odrzekłam z niepokojem. Nasze rzeczy położyliśmy w przed pokoju, wszystko wyglądało tak smutno ta cisza... wszystko umarło z moimi rodzicami. Przeszłam kawałek i do mojej głowy nabuzowały wspomnienia wielki wybuch wspomnień! Złapałam się za głowę miałam jakieś przywidzenia, sceny z mojego życia. 
-Anka wszystko ok?
-co? no chyba tak - wymamrotałam
-Wiesz co i jak z pogrzebem? - w tym momencie zadzwonił mój telefon szybko odebrałam go...
-Halo?
-Przepraszam czy rozmawiam z Anią? - znałam ten głos to był głos mojej cioci, której nie widziałam naprawdę długo
-Ciocia?
-Aniu kochanie tak strasznie mi przykro z powodu twoich rodziców nie martw się my zajęliśmy się pogrzebem jest jutro o 15:30...
-Dziekuje..
-Czy u ciebie wszystko w porządku?
-Tak...
-Postanowilismy tez zabrac cie ze soba - co? Jak to przeciez mialam mieszkac z Jasiem. Chlopak chyba uslyszal to co powiedziala ciocia bo wyrwal mi telefon z dloni i...
______________________________________________________________
Hejka mordki :) wiem ze ten rozdzial jest beznadziejny ale ja juz nie wiem co pisac wiec jesli macie jakies pomysly to wbijajcie na aska 8)))) mozecie pomoc tez blogowi. W jaki sposob?
Wystarczy, ze powiesz albo pokazesz moje ff innym aby bylo nas wiecej <3